Niektóre myśli są jak echo, które nie chce ucichnąć. Wracają, choć wcale ich nie zapraszamy. Podobnie dzieje się z działaniami, które początkowo miały przynieść ulgę, a z czasem stają się przymusem. W nerwicy natręctw, czyli OCD, codzienność zostaje przejęta przez schematy, które trudno przerwać, mimo że mamy świadomość ich absurdalności. Dla osoby zmagającej się z tym zaburzeniem życie toczy się pod presją nieustannej kontroli. To, co z zewnątrz może wyglądać jak nadmierna dbałość o porządek, rytuały higieniczne czy potrzebę symetrii, w rzeczywistości jest próbą zapanowania nad lękiem.
Czasem są to myśli, które szokują – o zrobieniu komuś krzywdy, o bluźnierstwach, o zakwestionowaniu tego, co dla nas najważniejsze. Czasem to przymus ciągłego sprawdzania, czy drzwi są zamknięte, ręce wystarczająco czyste, a wszystko ustawione „tak, jak trzeba”. Wspólnym mianownikiem jest ogromne napięcie i poczucie, że tylko określone działanie może przynieść chwilową ulgę. OCD nie dotyczy wyłącznie ciała – sięga znacznie głębiej. Niszczy spokój wewnętrzny, podważa poczucie bezpieczeństwa, a często prowadzi do izolacji. Osoba cierpiąca na to zaburzenie nie wybiera go ani nie kreuje – to OCD wybiera ją i wkracza w codzienność, narzucając swoje reguły.
Jak działa mechanizm OCD i jakie są jego objawy?
Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, znane szerzej jako OCD, opiera się na dwóch filarach: obsesjach i kompulsjach. Obsesje to myśli, obrazy lub impulsy, które pojawiają się niechciane, często wbrew naszej woli. Są natarczywe, trudne do odrzucenia i wywołują silne napięcie. Mogą dotyczyć niemal wszystkiego: zdrowia, religii, przemocy, seksualności, czystości, winy czy porządku. Osoba doświadczająca ich wie, że są przesadne, a mimo to nie potrafi ich zignorować. Kompulsje to z kolei zachowania lub wewnętrzne rytuały, które mają na celu zredukowanie lęku. Mycie rąk przez kilkadziesiąt minut, wielokrotne sprawdzanie zamka w drzwiach, liczenie przedmiotów, powtarzanie fraz w myślach – wszystkie te czynności pełnią jedną funkcję: złagodzenie niepokoju wywołanego obsesją. Problem w tym, że ulga trwa krótko, a cykl zaczyna się od nowa.
Osoby cierpiące na OCD często zmagają się z poczuciem wstydu. Boją się, że ich myśli są dowodem na to, kim są. Tymczasem obsesje nie są odzwierciedleniem rzeczywistej intencji, lecz przejawem nadmiernej odpowiedzialności, perfekcjonizmu i potrzeby kontroli. To, co dla innych jest prostą decyzją, dla osoby z OCD bywa źródłem głębokiego konfliktu. Przykładowo, zwykłe wyjście z domu może wiązać się z godzinnym sprawdzaniem, czy nie została włączona kuchenka, a kontakt nie wystaje z gniazdka. Wszystko po to, by uniknąć katastrofy, która w głowie urasta do realnego zagrożenia. W rzeczywistości OCD nie chroni – ono więzi. Ale zrozumienie jego mechanizmów to pierwszy krok, by odzyskać nad nim wpływ.
Psychoterapia OCD – jak pomaga wrócić do siebie?
Praca terapeutyczna przy OCD nie polega na pozbywaniu się myśli. Nikt nie ma wpływu na to, co pojawia się w umyśle. Ale możemy nauczyć się zmieniać sposób, w jaki na te myśli reagujemy. Psychoterapia pomaga rozluźnić wewnętrzne mechanizmy przymusu, które przez lata zdominowały sposób funkcjonowania. W nurcie ericksonowskim, który stosuje w Gabinecie Metafora, nie szukamy konfrontacji z objawem, ale raczej próbujemy zrozumieć, do czego nas prowadzi. Pracujemy z metaforą, obrazem, historią – bo często język racjonalny nie sięga tam, gdzie mieści się przyczyna. Dzięki temu możliwe staje się dotarcie do emocji, które przez długi czas były ukrywane pod rytuałem, a które domagały się uwagi.
Terapia daje przestrzeń, w której nie trzeba udawać. Można mówić o swoich myślach, lękach, potrzebach – bez lęku przed oceną. I choć objawy OCD są trudne, to nie są wyrokiem. Praca nad nimi wymaga odwagi, ale prowadzi do rzeczywistej zmiany. Ciało przestaje reagować napięciem, gdy nie musi dźwigać emocji w samotności. A my – krok po kroku – uczymy się zaufania do siebie. Nie chodzi o perfekcyjne życie bez natręctw. Chodzi o to, by przestały nas one definiować. Psychoterapia OCD pozwala wrócić do siebie – nie przez eliminację trudności, ale przez budowanie nowej relacji z własnym wnętrzem.